Autor: Wojciech Czajkowski

Kolejne planowane wyjście kursowe, tym razem do Jaskini Pod Wantą, budziło we mnie spore emocje. Gdy w dodatku dowiedziałem się od naszego instruktora Sławka, że będę odpowiedzialny za zabezpieczenie sprzętu na akcję i zapoznałem się ze szkicem, przekrojem  i położeniem jaskini lekko ugięły się pode mną nogi. Zwłaszcza potrzebne łącznie 150 m liny robiło wrażenie.

19.09.2020 w chłodny, lecz słoneczny poranek wyruszamy z wylotu doliny Małej Łąki do Jaskini pod Wantą. Szybko docieramy do Czerwonego Grzbietu. Po drodze zatrzymujemy się na trzy postoje, w trakcie których Sławek opowiada o rozmaitych wydarzeniach podczas wypraw jaskiniowych oraz, wykorzystując piękną pogodę i przejrzystość powietrza, pokazuje otwory licznych jaskiń w Litworowym Grzbiecie. Jedna z nich jest właśnie celem naszej sobotniej akcji.

Schowany w wysokiej trawie szczelinowaty otwór jaskini dostrzegamy dopiero z kilku metrów. Zaklinowana w otworze potężna wanta umożliwia założenie stanowiska pod czujną kontrolą Sławka. Wkładamy kombinezony, super nówki dostarczone przez Łukasza, włączamy lampy i rozpoczynamy przygodę w jaskini. Pierwszą salę osiągamy po 30 m zjeździe w mrok.  Teraz kika metrów na nogach i poręczowanie zjazdu do  Litworowego dzwonu w wykonaniu Mateusza.  Podczas zjazdu we wnętrzu tego potężnego dzwonu, nie odlanego, lecz wypłukanego przez wodę, przez chwilę każdy z nas był jego „sercem“. Ostatni zjazd Klimka wypełnił dzwon głośnym śpiewem, aż zadudniło echem we wszystkich salach jaskini.

Na koniec jeszcze jeden zjazd do dolnej komnaty, po której Sławek oprowadza całą ekipę i pokazuje sklepienie i warstwy skał, cały czas cięte i modelowane przez wodę.

Pora wracać na powierzchnię. Spoglądam w koronę dzwonu, widzę światło lampy Łukasza i słyszę „wolna“. „Czas start“ – myślę sobie– „dobrze chłopie, że masz gumiaki bo pot ciekł by aż na spong“. Krzyczę „wolna“, po kilku krokach schylam się pod niewielki łuk i wchodzę do najwyższej sali- ku mojemu zdziwieniu teraz nieprawdopodobnie jasno oświetlonej przez rozproszone, w padające przez otwór promienie słońca.  Na zewnątrz upał.  Po sklarowaniu sprzętu Sławek ogłasza powrót. To był ciężki sprawdzian wszystkiego, czego nauczyliśmy się od naszych instruktorów  i co pozwoliło wspólnie sprawnie pokonać trudności jaskini. Serdeczne dzięki dla Sławka i ekipy w składzie: Łukasz, Mateusz, Klimek, Michał / dzięki za światło/.

Zdjęcia:
Łukasz Strama