Dwie wyprawy już za nami teraz kolej na trzecią, pada na Jaskinie Marmurową wraz z wyborem dziury Sławek mianuje mnie kierownikiem wyjścia. Poczułem się jak wtedy pod sklepem, gdy podszedł do mnie zaniedbany Pan i zapytał „Panie Kierowniku poratuje mnie pan jaką złotóweczką ?” Mimo dobrych wspomnień z tamtego zdarzenia wbrew pozorom zostać kierownikiem wyprawy jaskiniowej nie jest takie łatwe, tym bardziej jak pogoda nie zapowiada się kolorowo. Pierwszy termin wyjścia zaplanowany 26.09.2020 wszyscy zwarci i gotowi, a tutaj kiepskie prognozy . Po uzgodnieniach zrezygnowaliśmy przenosząc planowane wyjście na 03.10.2020 . Sławek tego dnia nie dał rady iść, lecz udało mu się namówić swoją koleżankę instruktorkę panią Zofię Gutek, aby zmierzyła się z bandą Zbójów z Kursu Speleoklubu Tatrzańskiego. 

Sądny dzień nadszedł – . Ruszyliśmy jak burza pierwszy zjazd -Plecy Murzyna – Sala Deszczu – i stoimy w miejscu nie możemy znaleźć dalszej drogi . Pani Zofia dojeżdża z góry i na pytanie -„którędy ?” Odpowiada krótko i na temat „po to jesteście na Kursie żeby szukać „ . I tak oto po chwili szperania Grzesiek znalazł coś wąskiego gdzie sam bał się przeciskać. Akurat ja wpierw się napatoczyłem i po dwóch próbach udało mi się przecisnąć. Jak nowo narodzony dostałem się do kolejnego stanowiska zjazdowego. Tak, to jest Studnia Kandydata. Zjazd w deszczu nie należy do najprzyjemniejszych, tym bardziej, gdy nie widać dna przez dłuższą chwile zjazdu .

Gdy dostaliśmy się wszyscy na dno Klimek swym potężnym głosem uczcił zdobycie Baciarską śpiewką. Kolejnym etapem były ciasne meandry Wojciech poszedł na pierwszy ogień, przeciskał się niczym kanar sprawdzający bilety w zatłoczonych tramwajach. Prowadził nas tak sprytnie, że zaraz byliśmy w Marzeniu Prezesa – Kto tam był, ten wie i nie muszę tłumaczyć skąd ta nazwa się wzięła. Ostatni etap dojście do piaskownicy – Osiągnęliśmy dno Jaskini. Wiec teraz można w spokoju i czystym sumieniem wracać na powierzchnie.

Wydawało by się ze to koniec przygody? A tu niespodzianka. (Zapomniałem wcześniej wspomnieć, że gdy ruszaliśmy w górę szalał halny, a jak wyszliśmy z dziury wiatr jakby nabrał jeszcze bardziej na Mocy). Idąc wąską Ścieżką trawiastą nad Świstowką byliśmy ostrożni. Każdy silniejszy podmuch ścinał z nóg. Jedynym ratunkiem przed odlotem w siną dal było rzucenie się na glebę i łapanie trawy . Udało nam się jakoś dotrzeć w dół, gdzie przy Bacówce czekała na nas nagroda – Zyntyca i oscypek. A teraz pełni entuzjazmu czekamy na odkrywanie nowych jaskiń (dziur).

Ekipa w składzie Michał, Wojciech, Łukasz, Klimek, Grzesiek i Pani Instruktor Zofia.