13 lipca 2022 roku, razem z Anią Łukaszczyk, Teresą Ligas, Miśkiem Różańskim i Pawłem Chrobakiem (członkowie ST) pokaliśmy trawers Jaskini Czarnej od Otworu Głównego do Otworu w Żlebie pod Wysranki. Podczas przejścia dopisywały nam dobre samopoczucie i duży spokój. Sytuacja jednak drastycznie się zmieniła, kiedy zatrzymaliśmy się z Pawłem i Miśkiem na krótką chwilę w Sali Łukowej. W dolnej części komory, po lewej stronie (przechodząc od strony Sali Francuskiej), znajdowała się głęboko ukryta, pomiędzy sporych rozmiarów kamieniami, dość duża ilość śmieci. Ze względu na ograniczoną ilość czasu i brak wolnego miejsca w naszych worach, stwierdziliśmy, że w najbliższej przyszłości zorganizujemy specjalne wyjście do Czarnej w celu posprzątania jaskini.

14 września 2022, godzina 8:15, wraz z Miśkiem skierowaliśmy się z wylotu Doliny Kościeliskiej w stronę Polany Pisanej. Plan był bardzo prosty: iść do dziury i wynieść z niej trochę śmieci. Postanowiliśmy także, że nie będziemy spędzać w jaskini zbyt wiele czasu, a sam pobyt we wnętrzu Organów będzie miał charakter towarzysko-rekreacyjny. Cała akcja była dość typowa i nie różniła się niczym od pozostałych wyjść jaskiniowych, oprócz kilku dodatkowych worków na śmieci w plecakach. Faktycznie do momentu pokonywania złotówki z Otworu Głównego wszystko szło zgodnie z planem.

Niestety w trakcie dość oszczędnego, ale i całkiem poprawnego poręczowania, nieoczekiwanie natrafiłem na „beczkę” zwiastującą zbliżający się koniec liny, która okazała się być za krótka o jakieś 5-7 metrów. Na szczęście mieliśmy ze sobą drugą linę, o długości 31 metrów, którą połączyliśmy „zderzakiem” z tą pierwszą. Niestety była to nasza ostatnia lina, którą mieliśmy do dyspozycji, co oznaczało, że czeka nas „żywcowanie” prożków przed Salą Ewy i Hanki oraz Prożku Rabka, a także spowodowało wykluczenie możliwości pokonania tego dnia dalszych partii jaskini ze względów bezpieczeństwa. W Sali Łukowej znaleźliśmy się dość szybko. Po trafieniu w miejsce, przy którym zatrzymaliśmy się z Pawłem dwa miesiące wcześniej, okazało się, że śmieci jest dużo więcej, niż zdołaliśmy zauważyć na pierwszy rzut oka, podczas pokonywania trawersu. Martwił również fakt, że zostały one porzucone i zamaskowane w taki sposób, który wskazywałby na celowe, głębsze ich zakopywanie w warstwie drobnych kamieni i gliny oraz przykrycie ich skałami, aby nie były widoczne. Od razu wykluczyliśmy możliwość wystąpienia zawaliska w tym miejscu, ponieważ formacje ścian, stropu oraz spągu salki nie wyglądały na zdeformowane w wyniku oberwania czy dużego obsuwania materiału skalnego. Na naszych twarzach zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki frustracji. Ja reagowałem mimo wszystko dość spokojnie, powoli wyciągając kolejne odpady w akompaniamencie unoszącego się w powietrzu zapachu karbidu.

Misiek, który z natury jest osobą bardziej ekspresyjną w okazywaniu emocji i nie przebierającą zbytnio w słowach, swoje niezadowolenie wyrażał w sposób nie nadających się do cytowania, co w tej sytuacji jest zrozumiałe. Zbieranie śmieci wbrew pozorom nie było dla nas jakoś bardzo męczące, ale największą niedogodność sprawiało wyciąganie ich z ciasnot. W skompletowanych odpadach znajdowało się możliwie wszystko: od starego materiału piankowego, poprzez większe kawałki folii, szklane słoiki i butelki, zardzewiałe puszki po konserwach, kawałki plastiku, po coraz rzadziej spotykane lub całkowicie nieużywane już w dzisiejszych czasach baterie akumulatorowe. Niestety, pomimo maksymalnego upychania odpadów do worków na śmieci, które umieściliśmy uprzednio w dwóch worach jaskiniowych, udało nam się zabrać jedynie część tego, co tam zastaliśmy.

Stąd kierujemy olbrzymią prośbę do osób czytających ten krótki wpis – jeżeli kiedyś znajdziesz się w Salce Łukowej i będziesz miał jak zabrać stamtąd trochę śmieci, prosimy abyś to zrobił. W ten sposób przyczynisz się m.in. do mniejszego zatruwania wód podziemnych i powierzchniowych, które dają życie roślinom i zwierzętom na terenie naszego Parku, a także są wodami użytkowymi dla ludzi w okolicy. Sytuacja zanieczyszczonych jaskiń jest dość poważna – 31,8 kilograma śmieci, które zdołaliśmy wynieść tego dnia z Czarnej nie stanowi końca problemu, a jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Paradoksalnie, cieszyć może fakt, że rodzaj, stan ogólny i miejsca składowania odpadów mogą wskazywać, że raczej pochodzą one z czasów eksploracji jaskini, aniżeli są wynikiem nieodpowiedzialnego zachowania grotołazów uczęszczających do jaskini w okresie ostatnich tygodni, miesięcy lub lat.

W trakcie pobytu wewnątrz, pogoda w rejonie Doliny Kościeliskiej się nieco zepsuła i zaczął padać deszcz. Warunki atmosferyczne zdecydowanie nie pomagały w drodze powrotnej, kiedy nasze plecaki były cięższe o mokre ubrania i śmieci. Ścieżka do Polany Pisanej była dużo bardziej śliska. Niestety podczas schodzenia w kierunku Hali Pisanej zaliczyłem kilka poślizgnięć, z których dwa zakończyły się niepoważnymi upadkami. Niestety najbardziej na tych upadkach ucierpiał mój kask, który przypięty wówczas do zewnętrznej części plecaka, pod ciężarem mojego ciała oraz plecaka i wora ze śmieciami, rozpadł się na trzy części.

Na plecak z przymocowanym kaskiem założyłem wcześniej folię przeciwdeszczową, więc o tej przykrej niespodziance dowiedziałem się dopiero w domu podczas porządkowania sprzętu. Na szczęście ten dość przykry incydent nie spowodował, że jestem mniej usatysfakcjonowany z wyniku akcji, która zdecydowanie nauczyła mnie zabierania ze sobą na podobne wyjścia bardziej pancernego kasku „do ciorania”.

Misiek, bardzo dziękuję za dobrze spędzony dzień i zrobienie czegoś pożytecznego dla środowiska, zarówno w kontekście przyrodniczym, jak i dla środowiska taternickiego.

Drogi Czytelniku, niezależnie od tego czy jesteś taternikiem jaskiniowym, zapalonym grotołazem czy niedzielnym turystą, doceń odwiedzane miejsca oraz ich walory przyrodniczo-historyczno-kulturowe.

Niech czystość jaskini będzie wyznacznikiem czystego sumienia grotołaza.

tekst: Jasiek Bystrzycki

zdjęcia: Michał „Misiek” Różański, Jasiek Bystrzycki