To już trzecie wyjście kursowe. Skład: Michał (instruktor) i kursanci Andrzej, Tomek i Antek. Start z Kir godzina 7.00, pogoda raczej średnia ale humory dopisują. Szybkim krokiem w dwie godziny docieramy pod otwór jaskini. Po drodze wykład z topografii i przeróżnych niesamowitych historii jaskiniowych. Niestety nie udało nam się zdążyć przed deszczem, a przebieranie się w stroje jaskiniowe w deszczu to nic przyjemnego.

Temu nie tracą czasu Andrzej szybko zaporęczował pierwszy zjazd i już za moment wszyscy byliśmy w pierwszej studni. Następny odcinek należał do mnie i tak po chwili znaleźliśmy się w Sali Deszczu. Od razu co się rzuca w oczy i idzie też poczuć to to że jaskinia Marmurowa jest jaskinią mokrą. Nie ma co liczyć że wyjdziemy z niej sucho, ale nikomu to nie przeszkadza (taki już sport).

Następnie Michał wywspinał kolejny fragment, następnie ja go zaporęczowałem i ruszyliśmy dalej. Przed nami krótki trawers, następnie idziemy przez szczelinę po której czekał na nas najdłuższy zjazd. Czarną Basztę zaporęczował Tomek. Zjazd różnił się od dotychczasowych jakie robiliśmy, ponieważ nie był to zjazd z jedną przepinką i na sam dół ale czekało na nas do pokonania 5 przepinek. Ja zjeżdżałem ostatni, a widok jak widać każdą osobę na osobnej przepince coraz to głębiej jest niesamowity.

Po zjeździe na sam dół nie tracą czasu Tomek jako pierwszy zaczyna się wspinać już z powrotem do wyjścia. Mi jako ostatniemu zostało pousuwanie wszystkich przepinek i pozabieranie lin. Wyjście przeszło sprawie, po drodze minęliśmy się z drugą ekipą. I tak po niecałych 4 godzinach byliśmy już z powrotem.

Deszcz jednak się nie skoczył jak wyszliśmy na powierzchnie. I tak znowu trzeba było się przebierać w deszczu (taki to już urok Tatr).

Niecałe półtorej godziny i byliśmy już na dole. Każdy z nas teraz tylko myśli kiedy znów kolejne wyjście do jaskini.

Antoni Krajewski ST