09.11.2019 wraz z zaprzyjaźnionym klubem SC Avalon (Belgia), miałem okazję odwiedzić leżącą w Ardenach, jaskinię Trou Wuinant. Jaskinia przez wiele lat była uważana za niedostępną, ze względu na ogromną ilość wody w większości wypełniające jej poziome korytarze. Nikomu prócz nurków nie udało się zwiedzić jej całego ciągu głównego. Sytuacja zmieniła się całkiem niedawno, kiedy to mocno obniżony stan wody, pozwolił na jej zwiedzanie i eksplorację, co prawda nie na sucho, ale mimo wszystko bez potrzeby używania sprzętu nurkowego.
Jaskinia, znana już od 1955r, zaczyna się od uważanej za najpiękniejszą i najgłębszą studnię w Belgii P40, a poniżej studni rozpoczynają się już ciągi wodne. Wspomniana już studnia posiada zwężenie, które na długo pozostaje w pamięci każdego kto odwiedził to miejsce. Długa na prawie dwa metry pionowa szczelina w środku studni, którą oczywiście trzeba pokonać na linie, walcząc jednocześnie ze sprzętem. Do historii przeszła jedna z klubowiczek, która choć bardzo szczupła, to jednak ze względu na swoje parametry, nie mogła pokonać tego miejsca. Na pamiątkę tego wydarzenia, został sporządzony szkic który do dziś jest do obejrzenia w siedzibie klubu.
Ciągi wodne, w miejscach gdzie strop był mocno obniżony lub nawet przecinał lustro wody, pokonywaliśmy na bezdechu. Zaznaczona przez naszych poprzedników czerwona linia, wyznaczała skale której poziom wody nie mógł przekroczyć. Inaczej syfony były by dla nas nie do pokonania.
Po wyjściu z wody, udało nam się dodrzeć do pięknej galerii, a następnie dosyć sporej Sali, skąd prowadziła droga do pokonania kolejnego syfonu. Normalnie liczył on ok. 15m, dziś jednak po obniżeniu się stanu wody, mieliśmy do pokonania ok. 1m. Na piasku nie widać było dużo śladów. Skąd też miały by się wziąć, skoro przed nami nie było tu nikogo. Może oprócz nurków, których mogło tu być 10-15, od początku odkrycia jaskini.
Suche koryto rzeki którą szliśmy mogło liczyć nawet kilkaset metrów. Dalej naszą uwagę przykuł mocny szum wody biegnący w naszym kierunku, która to jak się okazało znikała w wąskiej szczelinie, bulgotajac. Woda, dużo błota i tak nasza droga prowadziła coraz dalej.
Kolejna sala do której weszliśmy, wzbudziła jeszcze większy entuzjazm niż poprzednia. Duża, z pięknymi naciekami komnata, tak nietypowa jak na Belgijskie warunki. W tym miejscu postanowiliśmy się rozdzielić. Razem z kolegą poszliśmy badać i mierzyć dolne partie, reszta ruszyła w stronę komina który mieli wywspinać. Drugi taki komin wywspinany był tydzień przed naszą wizytą.
W trakcie pomiarów udało się wejść w niewielki przesmyk prowadzący w dół, wyglądał trochę jak pełen błota ponor, dalej niewielkich rozmiarów meander, w pewnym momencie urywający się niewielką studzienką. Następnym razem warto przyjść tutaj z dodatkową liną.
Nasi towarzysze wywspinali komin, odkryli kolejną komnatkę, skąd jak się okazało, ostatni punkt pomiarowy jest zaledwie 12m od powierzchni ziemi! Zatem są nadzieje na odnalezienie kolejnego otworu jaskini, dzięki któremu można by było ominąć ciągi wodne jaskini, przez które była ona tak długo niedostępna. Jest to jednak plan na kolejną wizytę w jaskini.
Dla Nas, był to już najwyższy czas żeby wracać na powierzchnię. Jeżeli warunki i poziom wody pozwolą, przyjdziemy tu znowu żeby kontynuować eksplorację tych ciągów.
Zdjęcia: Paul De Bie
Opis: Krzysztof Nędza-Kubiniec