W tym roku uroczystość Wszystkich Świętych wypadła w niedzielę. Z powodu zamkniętych cmentarzy nie miałam możliwości wybrania się na groby, ale mogłam zrobić to co lubię czyli wybrać się pod ziemię.

Na sobotnią akcje jaskiniową umówiłam się z Michałem Pietrzakiem z ST. Początkowo chcieliśmy wystartować o godzinie 7, jednak padający rano deszcz i mgła sprawił, że przesunęliśmy godzinę wyjścia i u wylotu Doliny Kościeliskiej spotkaliśmy się o 8. Naszym celem była Jaskinia Miętusia Wyżnia. Mimo iż, przestało padać, było mokro i błotniście, toteż zdecydowałam, że do Małej Świstówki pójdę w baciokach. Kiedy osiągnęliśmy Wyżnią Równię Miętusią wypogodziło się już zupełnie, a nawet wyszło słońce. Dlatego też chwilkę tam posiedzieliśmy, robiąc zdjęcia wapiennym ścianom okalającym Wielką i Małą Świstówkę. Otwór wejściowy do jaskini jest bardzo charakterystyczny, znajduje się w skałce około 4,5 metra od jej podnóża i przedzielony jest filarem skalnym. Próg dojściowy do jaskini wywspinał Michał. Całość akcji w jaskini zajęła nam około dwóch godzin, osiągnęliśmy Suche Dno oraz zwiedziliśmy partie do Błotnego Syfonu. Kiedy wyszliśmy z jaskini ponownie się zachmurzyło i zamgliło, jednak po chwili zaczęło się delikatnie przejaśniać, a słońceo świetliło fragment Czerwonego Grzbietu. Zapaliliśmy jeszcze świeczkę za tych co zostali w górach na zawsze, po czym zabraliśmy ją ze sobą i zaczęliśmy schodzić na dół. Za plecami mieliśmy zachodzące słońce, idealny widok na zakończenie udanego dnia w jaskini.

Z  kolei w niedziele, kiedy wypadało Wszystkich Świętych razem z Joanną Zdżalik z AKG AGH i Łukaszem Stankowskim „Hawranem” z KKTJ udaliśmy się do Jaskini nad Kotlinami. Od samego rana pogoda dopisywała. Świeciło słońce, jedynietam gdzie nie docierały promienie słoneczne odczuwało się chłód, a trawki pokryte były szronem. Jednak pomimo tego, kiedy dwie godziny później znaleźliśmy się w Kotlinach nie było nam do śmiechu. Napotkaliśmy bowiem problem, którego się nie spodziewaliśmy.  Doszliśmy w miejsce gdzie powinien znajdować się otwór jaskini, jednak nie mogliśmy go znaleźć. Przez następne prawie 1,5 godziny przemierzaliśmy Kotliny ze wzrokiem wlepionym w telefon i w wapienne ścianki skalne szukając otworu. Z tyłu głowy zaczynaliśmy już szykować plan awaryjny. Ale Asia z Łukaszem byli przekonani, że otwór musi się znajdować gdzieś w okolicy, pamiętali bowiem miejsce gdzie przebierali się przed wejściem do jaskini. Jednak jedyne co rzucało się nam w oczy to duży płat zmrożonego śniegu. Łukasz stwierdził, że wejście musi znajdować się pod nim. Na szczęście na samej górze znajdowała się szczelina przez którą można było wejść pod płat śniegu.

– Znalazłem otwór! – dociera do nas głos Łukasza z wnętrza płata śniegu, a my zadowolone, że udało się go w końcu znaleźć, poszłyśmy się przygotowywać do wejścia do jaskini. Zmieniając się podczas poręczowania, osiągnęliśmy Mokrą 40-stkę. Z całej jaskini największe wrażenie wywarła na mnie Studnia z Mostami i meander przed Mokrą 40-stką. Po wyjściu z jaskini okazało się, że zaczęło padać. Nie zwlekając więc długo, zaczęliśmy schodzić na dół przez Kobylarzowy Żleb.

To był naprawdę udany weekend. Ciekawe akcje jaskiniowe odbyte w miłym towarzystwie i tatrzańskie widoki na zawsze zapadają w pamięć. Zostaje planować kolejne wyjścia.

Zdjęcia:
Magdalena Sitarz
Michał Pietrzak
Łukasz Stankowski (KKTJ)