We wrześniu tego roku, odbyła się kolejna, Belgijska wyprawa w Hiszpańskie Pireneje do Anialarra.

I tak 12 września o godz. 7:00 startujemy  na dwa samochody, w składzie: Paul i Annette oraz Fritz, Jack i Krzysztof (czyli Ja), żeby już o 21:00 zameldować się w schronisku Arsip.

Pierwszego dnia podzieliliśmy się na dwa zespoły, gdzie Ja wraz z ekipą miałem zająć się rozbijaniem namiotów i przygotowywaniem bazy, natomiast druga ekipa rozpoczęła już przygotowywanie sprzętu do działań jaskiniowych. W poprzednich latach, sprawy organizacyjno sprzętowe na masywie, były realizowane już w Sierpniu. Teraz z racji szalejącej na świecie pandemii i związanych z nią ograniczeniom, cały transport musieliśmy ogarnąć w trakcie wyprawy. Ruszaliśmy ze schroniska rano, żeby około południa dotrzeć do Naszej przyszłej bazy i wracaliśmy wieczorem. Wyjścia były oczywiście związane z transportami i budową bazy, dzięki czemu po pewnym czasie mogliśmy już zostać na masywie.

Naszą jaskiniową przygodę rozpoczynamy w jaskini Burros, w której już pierwszego dnia udało nam się przedostać przez blokujący nas jeszcze rok temu problem, przez co jaskinia otwarła nam się niesamowitym ciągiem studni, z których największa liczyła ponad sto metrów. 

Działano również w jaskini Reglo skąd udało się odzyskać ok. 170m liny potrzebnej na eksplorację w innym miejscu.

Udało się również dokonać postępów w Jaskini Puits de la Cale, mocno wtedy ociekającej wodą. Ostatnio eksploracja zatrzymała się za ok. 40m studnią, na dużej platformie pełnej gruzu, skąd opadała kolejna obszerna studnia. Piękna jaskinia, której eksploracja zaczęła się dopiero 4lata temu.

Kolejny dzień wyprawy, od rana obfitował w mocny deszcz. Na szczęście po śniadaniu pogoda pozwoliła na działanie i jeden z zespołów wyruszył kolejno do Burros, natomiast Ja wraz z Paulem i Annette ruszyliśmy do Groselleros. Jaskinia znana już od 2010r. budziła ogromne perspektywy, niestety póki co kończyła się na poziomie -80, gdzie udaliśmy się w poszukiwaniu obejścia do dalszych ciągów jaskini, poprzecinanej na dnie licznymi meanderkami.

Po wyjściu i powrocie do bazy, okazało się że ekipie z Burros, udało się przedostać do kolejnych dużych studni. Niemniej, kolejny dzień spędziliśmy na regenerację, weryfikację sprzętu i doładowanie naszych baterii z wiertarek.

W międzyczasie do wyprawy dołączył kolejny członek Lieven.

Nastepnego dnia, jedna z ekip ruszyła do Groselleros. Nie udaje im się dotrzeć na dno jednej ze studni z racji zbyt krótkiej liny, natomiast odkrywają okienko w studni, które prowadziło ich w ciąg boczny jaskini.

Nasz zespół pracował wtedy pod P100, który okazał się być super niestabilnym, całkowicie zamkniętym wykopem, zatrzymującym nasze działania na poziomie -217. 

Tego dnia, po powrocie do bazy i kolacji, wszyscy udaliśmy się na wymarzony odpoczynek, który niestety zakłócał bardzo mocny wiatr. Zasnąć udaje się dopiero grubo po północy…

Kolejny dzień nie przyniósł poprawy pogody, a u niektórych przyniósł popsucie samopoczucia, skąd decyzja o zejściu z bazy do schroniska, na dzień restowy. Przy okazji była szansa na opracowanie topo i przygotowanie sprzętu.

Kolejna akcja do Groselleros polegała na sprawdzeniu zawaliska i okienka w jednej ze studni. Niestety poszukiwania dalszych ciągów ani w jednym ani w drugim miejscu nie przyniosło zasłużonego rezultatu. Nadzieja pojawiła się natomiast w oknie 20m powyżej, gdzie w szczelinie na dużej platformie, dało się wyczuć spory przewiew. Ten sam, który wydawało się że czuć dużo niżej. Zatem zagadka się wyjaśniła. Mamy problem eksploracyjny na kolejną wyprawę. A na teraz, pozostaje już tylko wyjść i pozbierać cały sprzęt.

Kolejnego dnia, z racji niedyspozycji zdrowotnej części zespołu, postanowiłem odwiedzić Pic d’Anie, przy okazji penetrując teren pod katem nowych otworów jaskiń. Pozostała, sprawna część zespołu, ruszyła do nieodległej Sima de la Tormenta. W jaskini było sporo pracy, bo już samo wejście należało najpierw oczyścić z luźnych kamieni, poczym dostać się do niewielkiego okienka w pierwszej studni. Tam w wąskiej szczelinie udało się przedostać dalej, aż do jeszcze węższego miejsca, ale o dosyć mocnym przewiewie.

Podczas kolejnej akcji, Annette udaje się przecisnąć przez ową szczelinę, która jak się okazało wyprowadziła ja na szczyt studni. Zatem jaskinia otwiera przed nami kolejne metry.

Prognozy pogody na następne dni, zapowiadały spore ochłodzenie a nawet śnieg od wysokości 1500m npm. Nie możemy sobie pozwolić na to żeby się narazić na takie warunki.

Podejmujemy decyzję że będzie to ostatni dzień Naszych działań i jutro zwijamy bazę.

Paul i Annette ruszyli do obecnego dna Tormenty, na rekonesans. Reszta ruszyła na rozpracowanie szczeliny nad studnią. Praca nie była łatwa, strugi wody przelewały się przez kombinezon. Warto było wyjść na powierzchnię żeby się choć trochę wysuszyć. Sytuacja popsuła się kiedy deszcz zaczął padać już nie tylko w jaskini… Po kilku próbach, zwężenie w końcu udało się pokonać.

Przed nami studnia P11 około 2m szerokości. Ładna studzienka i przede wszystkim sucha. Poniżej meander i studzienka P5. Za nią szczelina i kolejna studnia. Rzucony tam kamień leciał dosyć długo i ze sporym rezonansem, zatem stoimy przed kolejnym polem do walki. Ale to już plan na przyszły rok.

Po zdeporęczowaniu jaskini, w strugach deszczu ruszamy w stronę Naszej bazy.

Kolejny dzień przywitał nas na szczęście słońcem i błękitnym niebem. Po śniadaniu, Fritz i Lieven ruszają na pierwszy transport na dół. Reszta pracuje nad zwinięciem bazy i przygotowaniem kolejnego transportu. Inwentaryzujemy i przygotowujemy magazyn rzeczy na przyszły rok. Będą tu na nas czekać aż do przyszłego roku.

Po południu 24 września, już każdy z wypchanym plecakiem, był gotowy do wspólnego zdjęcia pamiątkowego, po którym rozpoczęliśmy zejście z masywu.

Foto:
Paul, Anett, Fritz, Jack, Lieven i Krzysztof.