Często w życiu bywa tak, że zbiór niepowiązanych ze sobą myśli i pomysłów, jakie powstają na przestrzeni czasu, prowadzą do konkretów, jeśli wykona się jeden decydujący krok.

Odwiedzając Bośnię wielokrotnie w ciągu minionych lat, zawsze byłem pod wrażeniem potencjału jaskiniowego drzemiącego w tym kraju. Ponad 10 pasm górskich zbudowanych w większości ze skał osadowych, liczne krasowe płaskowyże i głębokie kaniony wyżłobione przez górskie rzeki. Wszystko to mówiło, że tu muszą być jaskinie i to praktycznie wszędzie. 

Odwiedzając w listopadzie góry Treskavica (skądinąd do dziś najbardziej zaminowane pasmo BiH), patrzyłem na potężne leje krasowe, a nawet odnalazłem jeden otwór, znajdujący się 10 m od szlaku. 

Postanowiłem że tak dalej być nie może i trzeba temat w końcu ruszyć. Zacząłem od kwerendy informacji jakie znaleźć można w internecie. Okazało się że owszem działają tutaj Włosi, ale rzadko, w wywierzyskach nurkowali też Francuzi,a Chorwaci czasem działają w zachodniej części kraju. Tyle. Jednak udało mi się znaleźć kontakt do lokalnego grotołaza z Sarajewa, napisałem krótką wiadomość i oto pod koniec grudnia, w ciężkim opadzie śniegu zmierzaliśmy razem do jaskini Cavljak, znajdującej się na jednej z gór otaczających wianuszkiem Sarajewo.

Otwór jaskini znajduje się na wysokości 1200 m, w rozpadlinie na zboczu, ok 25m od drogi. Nieopodal znajduje się „schronisko”, serwujące świetną kawę po bośniacku.

Jaskinia jest znana od dawna, jak udało nam się ustalić, już w latach 80 XX wieku była eksplorowana przez Serbów z Belgradu (podobnie jak wiele innych jaskiń byłej Jugosławii, które dziś są „reeksplorowane” bo wiedza o nich i plany zaginęły w pożodze dziejowej). Obita, choć standard obicia jest typowy – brak bezpiecznych dojść do zjazdów, pordzewiałe łańcuszki zamiast plakietek. Nie istniał też plan ani szkic techniczny, stąd nie wiadomo było jakie i ile lin zabrać.

Podczas pierwszej wizyty, doszliśmy na krawędź 40 metrowej studni, właściwie sali o 30-40 metrowej średnicy, oraz zwiedziliśmy górne partie jaskini. Wiadomym dla mnie było, że muszę tu wrócić, zjechać „do dna” i stworzyć plan, przekrój, szkic. 

3 tygodnie później, zaopatrzony w 300 m lin z klubowego magazynu, Distox, wiertarkę i kotwy, zameldowałem się znów pod otworem. W ciągu 2 dni, rozdzielonych wycieczkami narciarskimi w górach centralnej Bośni, doszliśmy do syfonu kończącego znane partie jaskini, na -243m. Poprawiliśmy też obicie, czyniąc je nieco bardziej cywilizowanym, oraz skartowaliśmy ciąg główny.

Jaskinia nadal zachęca do odwiedzin, ponieważ do eksploracji pozostały 3-4 ciągi na górnych piętrach jaskini, a jeden z ciągów bocznych- meander przechodzący w studnię – nie puścił ze względu na dużą ilość lejącej się nią wody, może latem warto tam zajrzeć. Wszystkie te boczne odnogi trzeba też będzie skartować i dołączyć do już istniejącego planu. 

Jest tam co robić na kolejne 2-3 dni. Jaskinia w górnej części ma raczej myty charakter, płynie w niej trochę wody, szata naciekowa jest, może nie spektakularna, ale jest. Jest też spore zawalisko w jednej z sal. Poza interesującą pracą w jaskini, być może głównym pożytkiem z tych wyjazdów było nawiązanie znajomości i współpracy ze środowiskiem bośniackich grotołazów i służbą ratownictwa górskiego z Sarajewa. Jest pomysł na kolejne wyjazdy, w tym do najgłębszej jaskini Bośni (-653 m Nevidna Voda) oraz na typową eksplorację w górach Vysocica i Treskavica. Zapewne jesienią.

Autor: Michał Gabzdyl