2022/2023 Jaskinia Życia
„Siedzę trzeci dzień, patrzę na drzwi, czy przyjdzie ktoś od ciebie? czy przyjdziesz ty?” – nie wiem czemu, ale właśnie ten przepiękny tekst Kultu skierowany do Ani zawsze przychodzi mi do głowy, kiedy wspominam tę historię.
Owczarek podhalański – symbol Podhala, jedna z nielicznych, uznanych na świecie polskich ras. Wyjątkowe stworzenie: piękne, majestatyczne, absolutnie unikalne. Wolność i góry to część jego genotypu. Równorzędny partner pasterza, rodzina. Trudno znaleźć słowa oddające ten szczególny rodzaj więzi, a trudność wynika z tego, że psy te mają bardzo silne poczucie niezależności i potrzebę wolności. Jednocześnie, tak jak każde czujące stworzenie, Podhalańczyk potrzebuje rodziny, człowieka, swojego człowieka, potrzebuje miłości.
Dla mnie cała historia zaczęła się paradoksalnie od kota Chołka. Wracając do domu po akcji jaskiniowej w Taterkach bardzo późną nocą nadzialiśmy się na potrąconego kota. Moja Maria prędzej zaciągnęłaby mi hamulec ręczny na pełnej prędkości, niż pozwoliła pojechać dalej. Wylądował więc kot w samochodzie, a następnie u weterynarza, potem potrzebne były pieniądze na kurację. W relacji z akcji zamieściłem link na pomagam.pl i oczywiście nie zawiodłem się – speleorodzinka z ST wykazała się ogromną empatią i pomogła. Niby nic takiego się nie wydarzyło, ale ktoś to zapamiętał i kiedy zaszła potrzeba pomocy, to zwrócił się właśnie do mnie. Cała historia jest bardzo smutna i delikatna, dotyczy konkretnych ludzi, dlatego pozwolę sobie pozostać jedyną ujawnioną osobą.
Sielski opis Podhalańczyka jest niestety przeważnie nieaktualny, czasy się nieco zmieniły. Nie ma już tak masowej potrzeby pilnowania owiec, a część hodowli ma raczej charakter ciekawostki turystycznej. Ludzie posiadają te psy dlatego, że są modne, ładne albo dla podtrzymania tradycji.
Historia naszego Brega jest jeszcze bardziej dramatyczna. Ciężka choroba społeczna odebrała mu Pana, jego układ nerwowy odmówił posłuszeństwa i od lat nie wychodzi z domu. Zaraz potem depresja zabrała następnego członka rodziny z młodszego pokolenia. To niestety nie koniec złej passy: jeszcze tego samego roku podstępny rak odebrał mu Panią, a następny członek rodziny musiał zmienić miejsce zamieszkania w celach edukacyjnych. Wielka rodzina zmieniła się w wielką samotność, smutek, tęsknotę i niedożywienie.
Mój klubowy przyjaciel, który znany jest z wrażliwości na niedolę braci mniejszych, od dłuższego czasu pomagał jak mógł, dokarmiał, wyprowadzał. Niestety jednak, czego by nie zrobił, to za mało, gdyż nie da się w ten sposób zastąpić rodziny. W ST tworzymy specjalny rodzaj speleorodziny i tak sprawa trafiła na klubowe forum. Wniosek był jeden – pies potrzebuje nowego miejsca. Znamy się na wielu rzeczach, ale poszukiwanie nowego domu dla Podhalańczyka i wcześniejsze jego legalne przejęcie to zdecydowanie nie jest nasza domena.
Pomoc uzyskaliśmy w Fundacji Zwierzęta Podhala oraz w Fundacji BONO, która specjalizuje się właśnie w Podhalańczykach. Wszystko sprowadzało się do legalnego przejęcia psa i to okazało się być najtrudniejsze. Czas nie grał na naszą korzyść, Brego miał już prawie trzy lata i zbliżał się do momentu, w którym depresja wywołana samotnością mogła przeistoczyć się w agresję, a wtedy nie miałby już żadnych szans na normalne życie. Mijały tygodnie, miesiące, a porozumienia ciągle nie było. W końcu się udało, jeden z członków rodziny zdecydował, że odda psa, ale nie za darmo. I to była bardzo dobra wiadomość. Nauczony wcześniejszym doświadczeniem wiedziałem, że pieniądze nie będą stanowiły przeszkody i nie pomyliłem się! Klubowicze z ST przy wsparciu mojej licealnej klasy (LO Żeromski w BB, matura `89) w ciągu dwóch dni uzbierali wymaganą kwotę i Brego był nasz. Mariola z Fundacji Zwierzęta Podhala zabrała go do hotelu pod Krakowem na obserwację i oczekiwanie na adopcję, a w tym samym czasie Fundacja BONO rozpoczęła poszukiwania rodziny zastępczej, spełniającej wymagania rasy. Ta znalazła się zaledwie w ciągu tygodnia, chętna i dysponująca odpowiednim doświadczeniem oraz zapleczem terytorialnym. Pozostała tylko kwestia przetransportowania psa aż do Wrocławia, co z radością uczynili niżej podpisany oraz nasz klubowy kolega, który całą sprawę zaczął.
Na pożegnanie Brego usłyszał od nas: „jesteś Podhalańczykiem, jesteś grotołazem, masz być z tego dumny!”. Dzisiaj nasz przyjaciel mieszka na dużej farmie w okolicach Jeleniej Góry, ma psiego przyjaciela, konie, barany, kozy, wolność, a przede wszystkim – swojego człowieka i miłość.
Przynależność do ST to nie tylko ładna legitymacja czy członkostwo zwyczajne, to możliwość obcowania z ludźmi o podobnej wrażliwości, to przyjaciele, na których można liczyć.
Duma i honor.
Dziękuję
Paweł Chrobak ST