Sylwia Dendys ST,
Kamil Polański SBB,
Paweł Chrobak ST,
Sobota, 17 lutego 2024r.
Ta akcja została zaplanowana trzy miesiące wcześniej, wpisuje się w zawodowy harmonogram Najlepszej Partnerki na Świecie Marii. Mam wyznaczone takie weekendy, podczas których jestem słomianym wdowcem i muszę jakoś zająć ciało i skołowany umysł.
Już kiedyś pisałem o Dziadku, że jest jak rodzina i trzeba Go odwiedzać tak często, jak tylko się da.
Sylwia jest nietypowym grotoświerzakiem, ma już spore doświadczenie, na które składają się m.in.: sprzątanie i wymiana olinowania w Krokodylu, Syfon Dominiki od Nadkotlin, tydzień eksploracji w Hagen, Ciasne Kominy i cała masa innych akcji, ale Dziadkowi jeszcze nikt jej nie przedstawił. Ten honor przypadł mnie i Kamilowi. Miał być z nami jeszcze czwarty muszkieter Chomik, ale konieczność rehabilitacji wykluczyła go z akcji. O innych małych i wielkich nieobecnych nie warto pisać.
Startujemy po siódmej, w okolicach Przechodu dogania nas Kamil. Warunek na podejściu genialny. Wpadamy do komfortowego igloo, szybka przebierka i lecimy. Śnieżna zimą to wyjątkowo łaskawa dama: jest sucho, przyjemnie i nie ma tłoku. Nie będę się rozpisywał o drodze, wiadomo, że to przyjemność w najczystszej formie. W Suchym Biwaku Kamil zostawia tylko depozyt z „małym co nieco” i wio. Za moment jesteśmy przed trawersem nad Studnią Wiatrów. Ustalamy, że przodem idzie nasz Świerzak, w ten sposób najlepiej zapamięta drogę. Do Dziadka wbijamy o 11:30. Jest wyjątkowo cicho jak na to miejsce. Tak niskiego poziomu wody jeszcze nie widziałem, poręczówki dla nurków wiszą nad powierzchnią wody. Kamil sprawdza, czy przypadkiem nie da się przejść dalej – takie marzenie każdego grotołaza. Niestety.
Czas wracać, w drodze powrotnej Kamil zarządza jeszcze jedne odwiedziny – tuż nad Parszywą Siedemnastką w prawo odchodzi trawers, to droga do Syfonu Marzeń. Wyjątkowo ciekawe miejsce, meander jest kosmiczny, a syfon zjawiskowy. Cały wypad zajął 10 minut.
Wracamy. Całkowity czas akcji 5,5 h. Przyzwoity, szczególnie, że Błotne Partie robimy z Kamilem dwukrotnie poszukując naszych szpejarek pozostawionych w drodze do Dziadka. Taki zabawny przerywnik.
Normalnie opis akcji powinien być miły, przyjemny, krótki i w tym miejscu się zakończyć…. Niestety tak nie będzie.
Mamy zgrzyt jak cholera. Zazwyczaj staram się nie przeklinać w sprawozdaniach. Tym razem będzie inaczej. Od ostatniej wizyty w Krokodylu, tuż poniżej II Biwaku, mamy w głównym ciągu namierzony porzucony samotny RESTOP wraz z zawartością. Bardzo słabo, nie wiem, może ktoś miał trudną akcję, może zapomniał, a może się brzydził, niech mu przemiana materii lekką będzie, a Zemsta Faraona nigdy go nie opuszcza. Niedługo RESTOP pojedzie do góry wraz ze starymi linami z Krokodyla. Niestety… mamy drugiego zonka i to o wiele grubszego!
Pytam Was wszystkich: siostry i bracia grotołazi, jaką trzeba być skończoną speleoKURWĄ, żeby nasrać do RESTOPA, a potem go wrzucić do historycznego już wychodka obok Suchego Biwaku???!!!
Nie mogę tego pojąć ani przejść obok tego obojętnie, a bluzgi cisną się same do ust.
Zwracam się do ciebie – zwyrodniały złoczyńco – i możesz to potraktować jako groźbę!
Mamy w ST taki klubowy straszak SHUNT-aż. To był żart wymyślony dla kolegi, który miał go zmotywować do nauki przed poprawką do egzaminu na grotołaza. Shunt-aż to najzwyklejszy, upaprany błotem shunt, a kara sprowadza się do tego, że jak cię dopadnę, TO WSADZĘ CI GO GŁĘBOKO W TYŁEK, A POTEM GO ZERWĘ.
Posłuchaj, kreaturo, podjęliśmy zobowiązanie, że zejdziemy do tego kibla i wyciągniemy ten RESTOP. Jestem pewny, że zachowały się na nim twoje odciski palców… i nie tylko palców. Będziesz się modlił, żeby przede mną dopadły cię Filance.
Koniec Manifestu.
Paweł Chrobak ST