W dniu 20.11 dzielna ekipa kursantów Speleoklubu Tatrzańskiego prowadzona przez instruktora Michała Zmarza wybrała się do Jaskini Miętusiej Wyżniej. O godzinie 6:30 przy wylocie Doliny Kościeliskiej spotkały się takie osobistości jak: niezmiennie świetnie przygotowana i charyzmatyczna Kasia Jamróz; wiecznie uśmiechnięta i ciepła Marysia Król; energiczny i żądny przygód Michał „Misiek” Różański; zawsze spokojny, wyważony i konkretny Michał Zmarz i moja wyjątkowo skromna osoba. Na starcie niestety zabrakło z nami Marcina, którego obecność uatrakcyjniłaby pobyt w jaskini i samo dojście do niej (te liny trochę ważą).
Po bardzo sympatycznym podejściu fragmentami Doliny Kościeliskiej i Doliny Miętusiej znaleźliśmy się pod otworem docelowej jaskini. Po sprawnym przygotowaniu do akcji, rozpoczęliśmy działanie od pokonania prożku skalnego do otworu, który wywspinał dla nas Misiek. O godzinie 9:35 każdy znalazł się we wnętrzu jaskini, u której to wylotu ukazał nam się odsłaniający zza morza obłoków bardzo klimatyczny widok na pozostawioną w dole Dolinę Miętusią i masyw Czerwonych Wierchów.
Następnie udaliśmy się w kierunku Sali Matki Boskiej, podążając przy tym Mylną Rurą i spotykając po drodze wiele pięknych nietoperzy, które przez niektórych były określane słowami mogącymi urazić wielbicieli tych przesympatycznych stworzeń. Z tego miejsca pozdrawiam serdecznie Miśka, który w niekonwencjonalny sposób określał proces otwierania buźki napotkanego po drodze nietoperka.
Sam zjazd do Sali Matki Boskiej był niezbyt długi i całkiem sprzyjający, a poręczowanie zostało wykonane bardzo sprawnie przez Marysię. Następnie cała ekipa udała się w stronę Suchego Dna, do którego dojście ułatwiła nam Kasia poręczując dla naszej grupy zjazd. Sam pobyt na Suchym Dnie był krótki, ale z pewnością należał do tych z kategorii „błogich”. Na dnie mieliśmy przyjemność spożywać świetną herbatę, którą przygotowała dla nas Kasia. Herbata jest zdecydowanie czynnikiem podnoszącym morale zespołu przed wychodzeniem ze studni i jej deporęczowaniem.
Następnie udaliśmy się w głąb jaskini, gdzie przechodziliśmy tzw. „Rurą”, która okazała się w drodze powrotnej czymś w rodzaju zjeżdżalni wodnej. Użyta wcześniej do osiągnięcia Suchego Dna lina posłużyła nam poźniej do zaporęczowania krótkiego zjazdu do Błotnego Syfonu. Po dotarciu na miejsce mieliśmy okazję zobaczyć ślady eksploracji, o której opowiedział nam co nieco Michał Zmarz. Po wyjściu z odnogi prowadzącej do syfonu przeszliśmy się częścią korytarza, który ostatnimi czasy również bywał eksplorowany. Ten punkt w jaskini stanowił ostatnie miejsce, które mieliśmy osiągnąć podczas sobotniej akcji.
Droga powrotna przebiegła bardzo sprawnie ze względu na dobre samopoczucie i solidne tempo każdego z członków ekipy. Uprzednio coś zjadłszy i wypiwszy udaliśmy się Rurą w kierunku korytarzy prowadzących w stronę Suchego Dna i wyjścia z jaskini. Po niedługim spacerze wspomnianymi wcześniej korytarzami znaleźliśmy się w Sali Matki Boskiej, gdzie już została nam dosłownie chwila, żeby zobaczyć światło dzienne przedostające się do nas przez otwór naszej nowo poznanej „Dziury”. Ostatnim elementem działań jaskiniowych było pokonanie w dół początkowego prożku techniką jaskiniową „na złodzieja”, które wykonaliśmy bez jakichkolwiek zastrzeżeń.
Następnie pozostało nam jedynie przebrać się, zjeść drugie śniadanie i wyruszyć w drogę powrotną w kierunku Kir, skąd rozpoczynaliśmy nasze wspólne wyjście. We wnętrzu jaskini spędziliśmy około czterech godzin, a przybycie do Kościeliska miało miejsce jeszcze długo przed zapadnięciem zmroku. W imieniu wszystkich kursantów dziękuję Michałowi Zmarzowi za bardzo sympatyczną i sprawną akcję, licząc, że uda się na jeszcze wiele podobnych wyruszyć wspólnie. Zamieszczone w materiale fotografie zostały wykonane przez Kasię Jamróz, Michała Różańskiego, Marysię Król i mnie.