Na trzecią dziurę w mojej krótkiej „karierze” kursanta pada na Jaskinię Marmurową. Dostajemy informację, że naszym celem ma być Stare Dno. Jednocześnie od Sławka dowiaduję się, że mam być kierownikiem wyjścia. Ok! Spotykamy się o 6 w Kirach, rozdzielamy sprzęt i w drogę.
Na podejściu przez Adamicę, oprócz nas, jest sporo turystów zmierzających na Czerwone Wierchy. Nie ma się co dziwić, jest piękny jesienny weekend, aż szkoda schodzić pod ziemię 😉 Docieramy do otworu, który okazuje się być lekko przysypany śniegiem, ale wejście nie sprawia trudności. Chwilę jeszcze spędzamy na poznawaniu topografii okolicy, a Tomek pokazuje gdzie są pobliskie jaskinie. Czas ruszać w dół!
Pierwszy zjazd Plecami Murzyna prowadzi Bartek. Poznajemy co na szkicu naprawdę oznacza deszcz jaskiniowy. Rozbraja mnie wiadro, do którego się leje – niezły wodopój. Zjeżdżamy do Sali Deszczu, który leje się na łeb niemiłosiernie. Jest to piękna duża studnia. Ale to była zaledwie mżawka przy podejściu prożkiem 😉 Następnie jest test grubości, wciągamy brzuchy i przechodzimy szczeliną na początek zjazdu do Czarnej Baszty. Tu już jest względnie sucho. Po zjeździe znajdujemy otwór na Stare Dno gdzie schodzimy Tomek, Bartek i ja. Druga nazwa Worek jest bardziej adekwatna, bo trzeba się wślizgnąć wąskim korytarzem na dół jak glista i wyślizgnąć z powrotem. Dla mnie jest to najfajniejsza część jaskini 🙂 Reszta w miedzy czasie zaczęła już wyjście. Dołączamy i my. Po drodze poręczuję najbardziej „uroczy” fragment, czyli zjazd prożkiem z potokiem wody płynącym na głowę i ręce. Uciekam z jaskini pierwsza, bo ta ilość wody potęguje potrzebę fizjologiczną 😉
Z dziury wychodzę w totalne mleko. Mgła że oko wykol. Nie mija kilka minut a chmury zaczynają opadać i ukazuje się przepiękny zachód słońca nad morzem chmur. W końcu wszyscy wychodzą na powierzchnię. „Gdzie my jesteśmy? Który jest rok?”. Schodzimy już po ciemku, ostrożnie, bo trawiasta wąska ścieżka jest momentami śliska a częściowo zaśnieżona. Początkowo towarzyszy nam cudny widok na rozświetlone doliny, a potem deszcz, ale do niego już dziś zdążyliśmy się przyzwyczaić 😉
Świetne wyjście pod hasłem „im więcej deszczu, tym więcej śmiechu” 😉 Te słowa będziemy czule wspominać w jaskini tydzień później, ale… o tym później.
Ekipa: Dominika, Karolina x2, Bartek, Wojtek Z. i instruktor Tomek Piprek.
Foto:
Karolina Tabaszewska
Bartłomiej Missala